(Nie)smaczny żart wezwaniem do rozwoju
- thinkpomysl
- 20 wrz 2016
- 1 minut(y) czytania

Żeby żart był dobry musi być nie tylko smaczny, ale również lekkostrawny. Nikt nie chce mieć po nim sensacji żołądkowych. A jak to mówią "wszyscy mamy żołądki jednakie" to nie może być tutaj mowy o subiektywnym podejściu. Sugerowanie, że Ministerstwo chce, by uczniowie oglądali film "Smoleńsk" klęcząc jest nie tylko niesmaczne, to jest po prostu niejadalne. Mamy tutaj bowiem do czynienia z dwoma rodzajami tematów, z których owszem żarty można do pewnego zaakceptować, ale ich połączenie jest niedopuszczalne. Mam tu na myśli religię (bo tworzy się sztuczny obiekt kultu) oraz śmierć (96 osób z prezydenckiego tupolewa). Zdaję sobie sprawę, że można przedstawiać rzeczywistość poprzez ironię i bardzo często odzwierciedlony jest jej prawdziwy stan, który ze względu na specyficzną formę prezentacji łatwiej zapamiętać. Tylko, że taka forma nie umożliwia refleksji, a nadmierne z niej korzystanie związane z próbą prześcignięcia innych, utrwala konkurencję medialną opartą na prostocie, a to nie prowadzi do rozwoju mediów, tylko wręcz przeciwnie... Całkowita rezygnacja z żartów oddali jednak media od widza, bo w docieraniu do niego konieczne jest czasem równanie w dół. Cóż, wszystko wskazuje na to, że trzeba się rozwijać, uznać prymat dążeń poznawczych nad tymi pozostałymi... Ciekawi mnie jednak to: czy to bardziej smaczne żarty, czy niesmaczne wzywają nas do rozwoju.
Comments