top of page

To wydaje się znanym wszystkim truizmem, ale chyba nie do końca rozumianym. Na siłę przecież chcemy być pierwsi, zakończyć wyścig jeszcze przed startem. Dojście do doskonałości wymaga czasu. Spójrzmy na świat roślin. Zanim naszym oczom ukaże się piękna jabłoń będą musiały minąć długie lata od wkopania ziarenka w ziemię. Wiem, że człowiek nie roślina, ale też żywy organizm. I choć życie jest krótkie, to jednak wystarczające długie by dojść do perfekcji. Nie marnujmy zatem ani chwili.

To taki test na to czy jesteśmy szczęśliwi. Może nie zawsze sie sprawdza, ale myślę, że w wielu przypadkach pozwala nam niejako wyjść z ciała i popatrzeć na swoje życie z boku. Problemem jest ta granica. Co bowiem mamy rozumieć pod słowem "zanadto". Dla uproszczenia nie możemy powiedzieć "nic", bo choć znaczyłoby to, że jesteśmy w siódmym niebie, to pamiętajmy, że nieba na ziemi nie ma. Trzeba więc wybrać sobie samemu jakiś poziom. Niech on będzie stały, taki sam przy każdym teście. Ważne, by przeprowadzać go regularnie co pozwoli dowiedzieć się, czy zmierzamy ku dobremu.

Bo niby jest tak, że nasi anielscy opiekunowie mają nieograniczone możliwości. Wierzymy w to mając twarde przesłanki, ale brak namacalnych dowodów. Nie usiłuję jednak przekonać kogokolwiek, że należy przez to również wierzyć w brak wszechmocy Bożej, ale raczej w to, by dać szansę aniołom na odpoczynek. Oczywiście, w znaczeniu symbolicznym. Ale to czy zmęczenie jest literalne czy przenośne jest raczej kwestią drugorzędną. Ważne, by nie zmuszać do niewolniczej pracy tych, którzy już harują dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pan bowiem jest tylko jeden. Jeśli uważamy inaczej to już pędzimy do...

Ja do tej sentencji dodałbym zaimek "ten", bo w gdyby naszym świecie wszystko było proste, gdyby każdy wysiłek podejmowany z głową prowadziłby do oczekiwanych rezultatów to nie potrzeba byłoby nam czegokolwiek więcej. Tak jednak nie jest i dlatego tak bardzo tęsknimy za magicznymi chwilami w naszym życiu, tak bardzo pragniemy na przykład Bożego Narodzenia. Tylko jak długo da się na tym ujechać? Funkcjonowanie w zepsutym świecie sprawia, że nawet święta nie cieszą już tak jak kiedyś. Jeśli nie zmienimy tego świata będzie coraz gorzej...

Prawda stara jak świat. Te najtrudniej jednak przechodzą przez gardło, bo dla wielu wydają się czymś niedzisiejszym (a przez to niestrawnym). "Jeszcze tylko jeden nawyk więcej." Ile razy tak usprawiedliwialiśmy wprowadzenie czegoś nowego do naszego życia? Pewnie ani razu, bo nie używaliśmy słowa "nawyk". Nie potrafimy przyznać, że człowiek trudno adaptuje się do nowych warunków, jeśli nowym jest każdy element życia. Co innego, gdy robi się to stopniowo. "Zniewolenie, którego nie ma..." Niezła iluzja, co? Pryśnie, gdy trzeba będzie wrócić do korzeni. Wtedy wyjdzie kto nie dał się zaczarować...

Czy z każdej rozmowy powinna więc płynąć jakaś lekcja? Jak najbardziej, choćby naprawdę niewielka, ale powinna. Jeśli więc wypowiedzi padające w gronie, w którym się znajdujemy nie wnoszą nic do naszego życia, to po co one są? Jeśli nie chcemy komuś zwrócić uwagi, bo boimy się, że przez to się na nas obrazi i dlatego przytakujemy jego poglądom, nawet jeśli są durne, to oznacza, że nie jesteśmy elementem dobrego towarzystwa, tylko towarzystwa wzajemnej adoracji, które istnieje tylko po to, by dowartościowywać się nawzajem, choć nikt z niego nie wykłada czegokolwiek, co mogłoby mieć jakąkolwiek wartość. Nie macie pewności, czy należycie do "najlepszego towarzystwa"? To spróbujcie w nim pomilczeć. Jeśli się uda, to wszelkie wątpliwości powinny zostać rozwiane...

Człowiek uczy się przez całe życie, a zatem w każdym jego momencie jest w jakimś stopniu głupi. I niech tą głupotę przelewa na papier, niech dzieli się nią z najbliższymi, ale publicznie lepiej jej unikać. Bo zanim powie się coś publicznie, a publicznie to znaczy dla mnie uroczyście, bo mówię wszem i wobec co myślę, to warto dać sobie czas na refleksję. Jak najdłuższy. Wtedy głupot będzie najmniej...

I to jest właśnie wada istnienia sprawiedliwej władzy sądowniczej. Trochę dziwna, bo stanowi również zaletę. To od organizacji państwa zależy, czy prawo do obrony i domniemanie niewinności stanie się bolączką, czy też będzie swoistym wyswobodzeniem się od powszechnych i niewłaściwych przekonań. Pamiętajmy bowiem, że to właśnie od niej zależy nasze postrzeganie rzeczywistości - wiara w istnienie moralnych autorytetów. Ktoś jest zły dopiero gdy udowodni mu się winę. To może trwać długimi latami. Wielu wierzy, że Szatanowi do tej pory nic nie udowodniono i dlatego nie powinno się o nim źle mówić. Z kolei udowodnienie miłości Boga wydaje się niemożliwe. Jeśli weźmiemy pod uwagę oficjalnych aspekt. Może coś trzeba zrobić w tej kwestii? Może to pomoże ograniczyć liczbę rozmnażających się w szaleńczym tempie adwokatów?

A wydawać by się mogło, że przypadkowych błędów nie powinniśmy się wstydzić. Ale nie! My musimy być ponad to i uznać, że panujemy nad wszystkim. I dlatego błąd nie okazuje się błędem, tylko wynikiem złej interpretacji słów przez społeczeństwo. Dobrze, że śmierć wszyscy interpretują tak samo. Nie można jej zapobiec.

Prawdziwa wiara w siebie to coś więcej niż wiara w zdolność do osiągnięcia zamierzonego celu, to zdolność do mierzenia wyżej niż wszyscy inni bez względu na to, czy za swojego życia da się ten szczyt osiągnąć. Szalonym jest jednak ten, kto twierdzi, że nie został stworzony do zarabiania i wydawania, tylko do znalezienia sposobu na obejście tego, osiągnięcie szczęścia i objawiania tej swoistej recepty ludziom. To jest właśnie przekonanie o swojej potędze. Może warto zatem zostać wariatem wymagającym izolacji niż wolnym pseudoodważnym?

Nie można zasłaniać się strachem przed przyszłością. Trzeba mieć sprecyzowaną wizję świata do którego się zmierza i jej hołdować. Owszem, powinien pojawić się strach, ale to jedna z oznak tego, że idziemy w dobrym kierunku. Zaplanujmy działania i działajmy, bo inaczej sparaliżuje nas strach związany z niepewnością odnośnie naszego szczęśliwego życia.

Doskonale wiemy jak powinien wyglądać świat pełen dobra. To znaczy: mamy ogólny zarys, ze szczegółami jest gorzej, ale najważniejsze jest to, że wiemy co chcemy zmienić. Niestety, teoria jak to zwykle bywa nie idzie w parze z praktyką. Szkoda, że nie jest tak samo ze złem. Zniechęceni porażkami ponoszonymi w walce o dobro, próbujemy "odreagować" i zabieramy się za coś z pozoru obojętnego dla otoczenia. Niestety, ale ta neutralność połączona z frustracją prowadzi do cierpienia. A od cierpienia do zła jest tylko jeden krok...

To taka gorzka pigułka dla tych, którzy najpierw myślą, a potem zrobią. Wiem, że to jest zdroworozsądkowa postawa i uznawana jest za jak najbardziej słuszną, ale są na tym świecie też ludzie głupi. Oni ryzyko mają we krwi i dlatego je podejmują nie będąc pewnym efektów. No i czasem im się udaje i są wynoszeni na piedestał. Na szczęście mądrzy są cierpliwi i też odnoszą sukcesy, już pewne. Nie widać ich w pełnym świetle, ale świadomość, że to ciężka praca, a nie szczęście do nich doprowadziła powinno wystarczyć...

Prawda, że to prawdziwe? Gdybyśmy mieli pełne zaufanie do naszych sąsiadów to nie spalibyśmy czujnie, tak jak to robimy dziś. W końcu szansa, że ktoś spośród tych, którzy mieszkają tuż obok się obudzi i zaalarmuje policję w przypadku włamania u nas byłaby duża. Ale nie żyjemy w takim przekonaniu. Nawet jeśli wiemy, że nasi sąsiedzi nas nie okradną to jesteśmy pewni, że w wypadku zagrożenia zamkną się szczelnie i ewentualnie będą z okna obserwować jak nas grabią. Jak możemy więc z czystym sumieniem mówić "Dzień dobry"?

Granica między nieprzyjemnością, a szczęściem jest bardzo cienka, w powszechnej opinii to jednak ogromna przepaść i dlatego wszyscy zalecają by trzymać się od niej z daleka i to dzięki przyjemnościom osiągać "szczęście". Ten cudzysłów znaczy, że to prawie szczęście, a "prawie" jak wiemy robi ogromną różnicę. Do tego stopnia wielką, że ludzie zaczynają się poróżniać między sobą...

Zazdrość ma prawo pojawić się jedynie na początku tworzenia związku. Później winno zastąpić ją pełne zaufanie. Jeśli go nie będzie to najmniejsza nieprawidłowość zostanie wyolbrzymiona do tego stopnia, że wszyscy ją bez problemu dostrzegą. I będą ofiarować swoją pomoc, niestety nie bezpłatną. Ryzyko, że im ulegniemy będzie bardzo duże, gdyż  w chwilach zwątpienia jesteśmy całkowicie bezbronni. Później zaś stajemy się nieufni. Już nikt nas nie wykorzysta, ale czy warto się z tego cieszyć?

Nie oznacza to, że nie można zmienić drogi, którą się podąża. Można, jak najbardziej. Ba, powiem, że bardzo często trzeba, ale nie można idąc ją marzyć o tym jak by było fajnie iść tą wcześniej wybraną. Skoncentrujmy się na tej jednej, bo w przeciwnym wypadku zrobimy coś gorszego niż powrót do wcześniejszej ścieżki - wydepczemy własną, tak by biegła ona tuż obok tej, która nas pociąga. Wiele osób popełnia ten błąd i potem żałuje. Bo nie wyszedł żaden skrót, droga się wydłużyła i nogi bolą tym bardziej, że nie spotkała nas nawet ta "zła" nagroda, która leży za każdą tęczę nieinspirowaną światłem słonecznym pokonującą burzę...
Łącząc pseudotęczę i typowo ludzką skłonność do naprawy tego, co jest dobre tworzymy labirynt myśli, z którego wyjście jest bardzo trudne.

Właśnie w taki sposób się usprawiedliwiamy. Najgorsze jest to, że takie wymówki wydają się sensowne. W końcu prawda jest zawsze, a nawet jeśli ją modyfikujemy poprzez ukrywanie ją pod  maską, to nie jest to jednoznaczne z całkowitym się jej pozbyciem. Jeśli ktoś chce to do niej dojdzie - tak właśnie się uspokajamy. Ale chyba już czas zacząć się poważnie denerwować, bo kłamiąc najbardziej krzywdzimy właśnie siebie...

To są niepowtarzalne uczucia, bo nawet jeśli dwa razy popełnimy błąd to za każdym razem czujemy coś innego. I tylko właściwa interpretacja tych odczuć może nas uchronić przed kolejną powtórką. Nie możemy, gdy zachowamy się źle po prostu stwierdzić, że już nigdy tego nie zrobimy i zapomnieć odcinając się od przeszłości. Nie, bo w ten sposób tylko ułatwimy sobie krzywdzenie innych i siebie. Nie mówmy więc nigdy, że rozpoczynamy nowy etap życia, bo nigdy on nowy nie będzie - zawsze będzie nierozerwalnie złączony z tym co było. I w sumie: dobrze, że tak jest, bo tam jest klucz do wyjścia z problemów.

Najważniejsze jest pozytywne nastawienie. Czasem trudno je mieć, ale zawsze warto próbować, bo dochodzenie do niego w momencie ponoszenia straty jest zarazem sformułowaniem odpowiedzi na pytanie: "Co zyskałem?". Najczęściej zyskuje się życiowe doświadczenie, a zatem coś, czego nigdzie nie kupisz, nie przeczytasz w książce, czy nie zobaczysz na szklanym ekranie. To coś do tego stopnia cennego, że jest ukryte tam gdzie nikt nie szuka, czyli w traceniu...

Dosłownie odczytamy to w taki sposób, że wszelka otoczka np. w postaci sztućców i talerzy jest zbędna w momencie gdy człowiek otrzymuje pożywanie po wielu dniach głodówki. Myśl tą należy jednak odczytywać szerzej, także gdy mówimy o głodzie prawdy. Nie potrzebujemy bowiem pieniędzy, czy wysokiej pozycji by zawalczyć o sprawiedliwość. Dochodzi do nas najczęściej dopiero wówczas gdy zostaniemy bardzo mocno pokrzywdzeni. Wówczas umiejętne korzystanie ze swoich niezbywalnych praw połączone z ogromną chęcią niesienia pociechy przede wszystkim innym, nie sobie jest w stanie zdziałać cuda. Pamiętajmy o tym dodając sobie odwagi do działania.

W takim wypadku najlepiej by było opuścić dany świat, tylko, że... świat miernot opanował chyba całą kulę ziemską! Kim są zatem miernoty? To ci, którzy jedynie zazdroszczą innym sukcesów, a sami kombinując ledwo co ciułają (w każdym znaczeniu tego słowa). Jeśli odnosisz sukces w takich warunkach to możesz po pierwsze zostać zniszczony z zazdrości albo wyjść na największego kombinatora. Bo skoro cwaniakują wszyscy i ledwo co im wychodzi, to ten komu coś się udaje ten musi być mistrzem w kombinowaniu. Nikt bowiem nie dojdzie do wniosku, że on nie oszukuje. Co zatem zrobić? Jedynym rozwiązaniem jest chyba redefinicja pojęcia sukcesu...

 

I tak najprościej je rozpoznać. Jeśli jakaś myśl doszła do Ciebie bez jakiejkolwiek zewnętrznej inspiracji, to może być "bronią" dzięki której zawojujesz świat. Jeśli natomiast chcesz go zmieniać opierając się na tym co od kogoś usłyszałeś, czy gdzieś przeczytałeś to lepiej daj sobie spokój. Być może ktoś chce byś w oparciu o to działał. Może chce Cię zniszczyć. Tak więc w tej sytuacji najlepiej będzie jeśli zaczekasz i pozwolisz własnemu intelektowi dojść do konkluzji, która pozwoli właściwie odczytywać rzeczywistość w danym zakresie.

To coś więcej, niż tylko pochwała dla słów Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem". To wyznacznik tego, czy chcemy żyć w prawdzie, czy też w rzeczywistości skrojonej pod naszą miarę. Niejednokrotnie nauka dowodzi istnienia tego, co wcześniej było jedynie przypuszczeniem, bądź też stanowi rozwinięcie tego, co już było wiadome wcześniej i ludzkość zmierzała w odpowiednim kierunku, by dalej nad tym pracować. Wówczas jest świetnie, a człowiek nie może pozbyć się myśli o swej potędze. Po chwili jednak dochodzi do nowego odkrycia, które burzy dotychczasowy obraz. Trzeba przyznać się do błędu albo podważyć jego wiarygodność zamykając tym samym dany temat. Wiedza w takich okolicznościach umiera. Ale nie tylko ona. Ginie także człowieczeństwo.

Gdy nie trzeba udowadniać, że jest się na równi z drugim człowiekiem to wszystko jest OK, gorzej gdy trzeba włożyć w to sporo wysiłku. Przemęczanie się mało kogo fascynuje, a już zwłaszcza chce się uniknąć dodatkowego wypruwania sobie żył, gdy ponosi się odpowiedzialność związaną z kierowaniem. To ma być usprawiedliwienie? Nie, tak wygląda prawda o charakterze człowieka.

Bo nawet jeśli dane zjawisko nie wydaje się być kontrowersyjnym, to zawsze można uznać, że jest jedynie zasłoną dymną dla naszych prawdziwych celów, czy prawdziwego oblicza. W ten sposób wszystko może wywołać w nas obrzydzenia i chęć tego likwidacji. No i mamy uzasadnioną zbrodnię. Oczywiście, pseudouzasadnioną. Ciekawe, czy jest ich więcej niż tych nieuzasadnionych...

Nie próbujmy zatem każdego napotkanego tematu, każdego wydarzenia z kraju czy świata traktować jako podstawy do dobrego żartu. Wiem, że niektórzy tak robią i niby całkiem dobrze na tym wychodzą, ale "niby" jest tutaj słowem kluczowym. Brak umiaru w żartowaniu dostrzegalny jest jedynie z boku i dlatego tak trudno tym, którzy się w to wkręcili przestać. Co zatem robić? Całkowicie zrezygnować z żartów? To jest jakaś metoda, ale znacznie lepszą jest chyba nasza intuicja, która podpowie z czego wypada żartować, a z czego nie. Trudno jest jednak się nią posłużyć, gdy zapomniało się już jak się ją używa, do czego tak naprawdę jest...

Ojcowi psychoanalizy zarzuca się, że w wielu ze swych teorii nie miał racji. Tutaj jednak nie może być wątpliwości. Gdy kogoś pokochamy, to jesteśmy w stanie zrobić dla niego wszystko. Poniżyć się przed innymi, byleby tylko dostarczyć mu radości. Niech nikt nie próbuje wówczas coś nam wypominać, zarzucić nagłą zmianę zachowania, bo w odpowiedzi może usłyszeć, że nie poznał nigdy miłości...

Z biegiem czasu odkrywane są coraz to nowe choroby. To nie znaczy, że nie było ich wcześniej, ale to, że wraz z odkryciami przybywa pytań, których odpowiedzi wymagają kolejnych badań. Na ich skutek dostajemy nowe schorzenia, które znów wymagają kolejnych prac. To błędne koło kręci się coraz szybciej. Niektórzy próbują je zatrzymać stawiając ostateczne tezy, które po chwili zostają obalone. Od tej gonitwy za zdrowiem faktycznie można zachorować. Nie ma jednak czasu, by szukać remedium na tą dolegliwość...

Wiem, że życie ludzie nie oszczędza i odnalezienie po wielu latach męki sposobu na szczęśliwe życie z Chrystusem jest prawdziwym wybawieniem, to nie można próbować karać innych ludzi nieprzekazywaniem im radości. Pokusa jest ogromna, ale trzeba z nią walczyć. Pokazać, że życiem człowieka kieruje miłość. Jeśli tego nie zrobimy, to oddalimy się od Jezusa, bo On przecież za czasów obecności w ludzkim ciele nie był takim samolubem jak my...

To nawet nie chodzi o to, że nie pomaga się ubogim w takim wymiarze jak to możliwe, tylko rzuca się to, czego nie da się skonsumować. Najważniejsze, a zarazem najsmutniejsze jest to, że zapomina się o motywie udzielanej pomocy. Zapomina się o poświęceniu (co z tego, że niedobrowolne?) dzięki którym możemy inaczej spojrzeć na wielkość. Chociaż płytka pomoc też o wielkości przypomina, a raczej o jej braku. Szkoda, że działa jedynie na nieświadomość...

A najstraszniejsze jest to, że zmęczona dusza może zacząć pragnąć towarzystwa, którym będzie zmęczone ciało. Tak, niestety w taki sposób może narodzić się depresja, która nieleczona doprowadzić może nawet do samobójstwa. Metoda na rozwiązanie problemu zawarta jest co prawda w danej sentencji, a jest nią zadbanie o swoją fizyczność (wysiłek fizyczny), co jest w stanie odwieść nas od problemów, ale zadziała ona tylko wówczas, gdy są one niewielkie troska o ciało może pomóc. W pozostałych przypadkach konieczna jest wizyta u specjalisty, bo o odpoczynek duszy sami jesteśmy w stanie zadbać tylko na jeden sposób...

Nie chodzi tutaj bynajmniej o pochwałę narcystycznych postaw, tylko o miłość do własnej osobowości, a przede wszystkim do ułomności. Nikt z nas nie jest i nigdy nie będzie wolny od charakterystyk, które są czymś nacechowanym negatywnie dla nas, a dla innych mogą być niedoścignionym marzeniem. Akceptacja samego siebie to pierwszy krok do uznania własnej wartości, a tylko będąc o niej przekonanym można dojść do wniosku, że zasługuje się na miłość, a zatem, że można dopuścić kogoś do dobrowolnego poświęcania się dla nas.

Ambicja może być uporządkowana lub nie. Na ogół ta pierwsza jest odczytywana pozytywnie, tylko tą drugą się krytykuje. W rzeczywistości jednak nawet ta wyrastająca z potrzeb, a raczej głęboko w nich osadzona może kaleczyć przede wszystkim innych, ale nierzadko również siebie. W obecnie zorganizowanym świecie pewnych rzeczy po prostu się nie osiągnie w takim wymiarze w jakim się chce. Nie można jednak liczyć na to, że nasze wyobrażenia po konfrontacji z brutalnością świata w jakiś sposób zostają zmodyfikowane (zazwyczaj utemperowane). Trzeba osiągnąć ich kształt jeszcze przed podjęciem działań mających na celu osiągnięcie zaplanowanego stanu, bo później ostrze, które się pojawi nie będzie zmierzało do ukrócenia marzeń do tego stopnia, ale świata, by naprawdę  można poczuć, że nie zostaną one zrealizowane. Naprawdę, to znaczy, że z powodu osoby, która je ma...

A czynna ignorancja to nic innego niż ciągłe podkreślanie, zarówno słowem jak i zachowaniem tego, że najważniejsze jest moje życie, że nie robię nic bezinteresownego, że tak trzeba robić jeśli już zna się życie. Bierna ignorancja to z kolei najzwyczajne w świecie troszczenie się tylko o siebie i udawanie, że nie ma się sposobności, by pomóc innym. Co jest gorsze? Oczywiście, że to pierwsze, bo jest w pełni świadome i szalenie perfidne...

Jest to więc przyprawa dzięki której pogawędka nie jest jałowa. Z racji iż słony smak pasuje do wielu dań, sprawdza się także przy wielu tematach. Pamiętajmy jednak iż samą solą nie da się nakarmić umysłu, a miłe chwile, które dostarcza nam dowcip można zakonserwować na inny sposób. Jaki? Schłodzić i podgrzać, gdy stosunki międzyludzkie będą zimne...

Gdyby jeszcze można było w nim coś samodzielnie uprawiać, to szło by wytrzymać. W końcu człowiek cieszyłby się tym, że umiejętności nabyte w życiu doczesnym się do czegoś przydały, a co więcej podziwiałby ich owoce. Biblioteka - to już co innego. W takich okolicznościach wychodzi, że nauka czytania nie poszła w las, a i można nauczyć się czegoś nowego, niebiańskiego. W końcu człowiek ma niby uczyć się przez całe swoje życie, a nie tylko to ziemskie...

Śpiewem można poruszyć szerszą widownię, ale czy na pewno nam o to chodzi? Czy warto mieć ogromne grono "zwolenników" spośród których zaledwie garstka jest świadoma tego, co chcieliśmy przekazać światu, a pozostałych zachwyciła jedynie forma, czy też lepiej posiadać zaledwie kilku popleczników, którzy rozumieją słowa, a nie melodię? Talent czasem może być przekleństwem, co pokazuje przypadkowy wybór...

Czy warto się więc wzorować? Tak, ale jedynie połowicznie, bo choć prawa nie są łamane, to ich treść pozostawia wiele wątpliwości jeśli chodzi o kwestię moralną. To przecież w naturze słabsze osobniki są likwidowane i nikt nie robi z tego jakiegokolwiek problemu.
W życiu cywilizowanego człowieka to jest nie do zaakceptowania. Wygląda więc na to, że człowiek nie przestrzega praw, bo nie ma odpowiednich wzorców w podległym mu świecie. Nie możemy mieć więc pretensji?

Niech każdy popatrzy na siebie. Zadanym ranom dodajemy elementy martyrologiczne tak by usprawiedliwić chwilowy odpoczynek i przemyśleć to jak swojemu oprawcy dowalić by zabolało go bardziej niż nas. To się nakręca do momentu aż ktoś otwarcie nie uzna się za Boga i nie zlikwiduje ostatecznie swoich oponentów. Trzeba przerwać tą bezsensowną wymianę ciosów dopóki jeszcze widać w kogo się uderza...

Pewnych rzeczy po prostu się nie przeskoczy, choć wiele osób twierdzić może inaczej. Piesek po wizycie u fryzjera w przekonaniu niektórych jest lepszym psem od tych "z ulicy". Równość wychodzi jednak w kontakcie między zwierzętami. Próbuje się więc go uniknąć. Bez bazy porównawczej można wyobrazić sobie wszystko. Osoby, które hołdują tej zasadzie, wbrew powszechnym przekonaniom, wcale nie uciekają od rzeczywistości. Pozbywają się tylko tego, co pozbawia ich działań prestiżowego charakteru. Tym czymś jest naturalność. Co robić w takich sytuacjach? Pomagać...

Wojna nie może być inspiracją do czegokolwiek, bo zawsze opiera się na tym samym schemacie: "pokazać, kto naprawdę rządzi...". Jeśli ktoś uważa, że może ona tchnąć do stworzenia jakiegoś dzieła, to znaczy, że nie jest obserwatorem, tylko stroną konfliktu. Skutki wojny, czy jej przyczyny, owszem, mogą być bodźcem do twórczości, ale sam konflikt odcina prawa do pokazywania tego, co ludzkie. Wojna nie jest przecież czymś ludzkim...

Samobójstwo nie może być uznawanie za zwieńczenie męczeńskiego życia. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jest ono okropne, ale nie można zapominać, że prawdziwi męczennicy czekali ze spokojem aż zostaną zniszczeni przez innych. Ze spokojem, tzn., z pewnością, że bez względu na okoliczności nie zmienią swoich przekonań.Nie szukajmy więc śmierci, bo oznaczać to będzie, że dobrowolnie rezygnujemy z wyznawanych wartości...

I okazuje się, że wcale nie byliśmy "śmiertelnie chorzy", że to było tylko zwykłe zmęczenie bezczynnością. Od zapominania o własnym się zaczyna, później to wszystko ewoluuje w nieodczuwanie. Ale tylko siebie, bo ma się pewność kim jest, a rekompensata w postaci wyczuwania cierpienia innych zamyka pole do niepotrzebnych rozważań.

Bo wiara jest po prostu czymś naturalnym, czymś szalenie pierwotnym, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Bez wiary (i nie mam tu na myśli jedynie wiary w Stwórcę) nasze życie byłoby szalenie proste i nudne, pozbawione zaskoczeń, które to przecież karmione są zaufaniem w nieszablonowość. Niezależnie więc od dowodów wierzmy, tylko pamiętajmy, że granica między poszlakami a nadzieją jest bardzo cienka, a zatem bardzo łatwo można się zakochać w liczeniu na siebie...

Gdy kogoś chwalimy, to istnieje ryzyko, że nasza wypowiedź może zostać odebrana jako zachęta do spoczynku na laurach, a zatem do stwierdzenia, że osiągnął już maksimum możliwości. Oczywiście, czasem pochwały są niezbędne do motywacji, ale te przerysowane świadczą dobitnie o tym, że nie chcemy danej osoby w swoim otoczeniu. Boimy się tego, że prześcignie nas, ale oficjalnie nie doceniamy...

Nie wierzysz? To powinieneś całe życie być szczęśliwy. Nie było tak? Dziwne. Może Twoje życie było po prostu zbilansowane - tak po połowie: trochę smutków, trochę radości i dałeś radę uwierzyć w istnienie maszyny losującej. Kto ją postawił? Nie zastanawiałeś się? Pewnie nie, bo odpowiedź na to pytanie to prawdziwe utrapienie...

To, że obok Ciebie są osoby wymagające wsparcia w zakresie realizacji podstawowych potrzeb winno być oczywistością i z automatu blokować zużywanie w pełni tego, co się posiada. Ale to nie wystarczy. Trzeba też założyć nadejście czarnej godziny, ale nie w naszym życiu, ale naszych bliźnich i zarezerwować pewien fragment naszego dobrobytu dla niespodziewanego gościa. Summa summarum wychodzi, że należy nam się mniejsza część tego, co uzyskujemy od innych. Bo wszystko, co mamy pozyskaliśmy od innych...

To podobieństwo jest zmorą naszego życia. Nieraz trudno jest określić, czy ktoś tak bardzo nas lubi, że jest gotów zrobić dla nas wszystko, czy do tego stopnia nienawidzi, że udaje miłość, by mieć szansę ostatecznie nas dobić. Nienawiść i miłość żywią się byle czym, czyli... nami samymi. My, to jesteśmy właśnie byle co. Jesteśmy bowiem tak malutcy wobec wszechświata i potęgi jego Stwórcy, że wszelkie wywyższanie czyni nas nędznikami. Bóg może jednak usprawiedliwić chęć bycia dostrzeżonym przez drugiego człowieka, ale jedynie pod warunkiem, że ten drugi człowiek ma zauważyć nie nas całych, ale naszą dłoń.

Jesteś wolny, bo myślisz sam? Toś wariat. Niestety, ale ta sentencja staje się coraz bardziej prawdziwa. Dzisiejsze pojęcie wolności zostało zrewidowane, a hołdowanie tej nowej wersji stało się dla wielu osób maksimum życiowych możliwości. Jeśli spróbujemy wrócić do korzeni, czyli do tego czym naprawdę była kiedyś wolność, to... staniemy się wariatami. Warto więc przed zaskoczeniem kogoś oderwaniem się od obowiązujących, niesłusznych norm, uświadomić, że on też oderwał się od właściwego podejście do wolności...

Przykre, że ta sentencja przyświeca tym, którzy gospodarują naszym wolnym czasem. Szkoda, że zapominają iż płacz jest również językiem uniwersalnym. Szkoda, że nieszkodliwość pewnych emocji dodaje uczucia nawet logu stacji telewizyjnej. Szkoda, że wszyscy bagatelizują prawdę iż duża liczba skojarzeń blokuje miejsce na nowe doznania, a przecież media chcą się rozwijać...

Kobiety i mężczyzn różni przede wszystkim wygląd fizyczni. W środku jesteśmy niemalże identyczni, ale mężczyźni muszą więcej udawać. Muszą przekonywać, że szczęście dla nich jest czymś zupełnie innym niż dla kobiet. Prawda jest jednak jedna i wychodzi na jaw gdy nikt nie ma prawa patrzeć. Największe szczęście to dopełnienie. I dla kobiet, i dla mężczyzn. Nie wstydźmy się tego, Panowie...

Prawdziwa krytyka opiera się więc na precyzji, a nie na ogólnych, zagłuszanych oburzeniem prymitywnych sformułowań, że ktoś źle postępuje lub, że dane zjawisko jest czystym złem. Dobra krytyka nie sprowadza burzy, tylko spokój. Niebo może i zachmurzone, ale towarzyszący mu spokój i stabilność gwarantujący przejaśnienia po przełknięciu prawdy.

Nadzieja jest nam potrzebna, winna być jednym ze składników "powietrza", którym oddychamy, ale gdy jej procentowa zawartość staje się zbyt wysoka, to powstają problemy. Najważniejszym z nich jest zniewolenie. Duża zawartość nadziei wymaga jej uszczegółowienia - nie możemy bowiem żyć w mgle, która nam jako spragnionym szczęścia istotom daje niezbędny do egzystencji płyn. Konieczne są ostre obrazy. Tylko z nimi możemy iść na przód. Ostre, bo mogą pokaleczyć. Bronimy się jednak przed tym odsuwając je dalej. Wymaga to wielkiej siły, ale chęć wyzbycia się napięcia dodaje nam mocy. Warto więc podchodzić do nadziei racjonalnie, pozwolić, by obraz nas pokaleczył. Wówczas rozpacz uwolni od jednego scenariusza, któremu trzeba hołdować. Nieostrość to przecież wolność wyboru gatunku...

 

Nie chodzi o to, że po zmianach na lepsze nie będzie miało się na co narzekać. Nie chodzi o naszą typowo ludzką skłonność, ale o zwykły strach. Jeśli człowieka całe życie spotykały same nieszczęścia, to nagłe odwrócenie losu może zaszokować do tego stopnia, że człowiek nie będzie w stanie się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nie będzie zdolny do radości. Konfrontacja z czymś, co jest tak naprawdę obce zawsze jest trudna i nawet świadomość, że w dłuższej perspektywie będzie łatwiej nie pomaga, bo ma ona jedynie charakter hipotetyczny. Nie mamy pewności, że poprawa nadejdzie. To pierwsze, a po drugie - nie wiemy kiedy odczujemy jej wymierne skutki. Za dużo tutaj przypuszczeń, za moce obciążenie. Nie chcemy go wziąć na swoje barki, bo jesteśmy wyczerpani monotonią, ciągłym używaniem tych samych "instrumentów" w walce ze światem. Zmian na gorsze też nie pragniemy, bo tutaj z kolei pewność jest, ale niczego przyjemnego, bo kolejnych tortur...

Gdy ktoś nie ma wrogów to znaczy, że nie jest uczciwy? Po części tak, ale przede wszystkim gdy ktoś nie ma wrogów to znaczy, że jest dwulicowy.
Uczciwość nie podoba się wszystkim. I to oni atakują. Czasem jednak z wrogów uczciwości próbuje się w czułych pojednaniach uczynić przyjaciół, by nadal być uczciwym i dodatkowo lubianym. Można tak? Oczywiście, że nie, bo wrogów powinno się kochać, a miłość i przyjaźń to dwa zupełnie inne światy...

Bo to taki gwałt w białych rękawiczkach i dodatkowo z całkowitą pewnością, że tych rękawiczek się nie pobrudzi. Można człowieka upokorzyć już samym gestem, czy słowem, czyli bez dotykania. Dla niektórych to piękne, bo ofiara nie może nic zrobić. Jak się poskarży będzie tylko gorzej, a pojedynek słowa przeciwko słowu prawie zawsze kończy się tak samo.
Dlaczego analogicznych technik nie stosuje się w przypadku miłości? Dlaczego najwspanialszego z uczuć nie okazuje się w sposób równie bezinteresowny, tylko od razu potrzeba dowodu w postaci seksu, czy kłótni o to, czy ktoś będzie przez kogoś utrzymywany?

Jeden wierzy w istnienie Boga, drugi w to, że go nie ma. Wierzymy w szczerość lub jej brak u naszych znajomych, w dobre lub złe zamiary polityków w to, że kiedyś osiągniemy sukces lub, że pisane jest nam nieszczęście. Ateizm w absolutnym wymiarze nie istnieje. Spodziewam się jednak, że im bliżej końca, tym jego wąskie i szerokie "znaczenie" będzie się łączyć.

Przyjaciel zna nasze wady. I można uznać chyba, że tak najłatwiej sprawdzić, czy ma się przyjaciela. Jeśli zna nasze wady, naszą ciemną stronę (bo każdy ją posiada) i jest obok nas, to jest naszym przyjacielem. Oczywiście, pod warunkiem, że jest z nami nie z powodu litości, ale przyjaźni właśnie. Innego słowa użyć tu nie można. Przyjaźń to specyficzne uczucie, o wiele bardziej osobliwe niż miłość.
A może przekonujesz siebie, że nawet po poznaniu Twych wad Twój "przyjaciel" pozostanie Twoim przyjacielem? Nie chcesz mu zaprzątać głowy? Jeśli oblatuje Cię teraz strach, to znaczy, że wątpisz w to, czy dane Ci było poznać uczucie przyjaźni...

Nieskończoność znamy jedynie z wyobrażeń i doskonale wiemy, że tam ona pozostanie. Podobnie sprawa ma się z doskonałością. Im bardziej się staramy być idealnymi, tym popełniały więcej błędów. Nie oznacza to jednak, że brak starań wyzwala nas od nich. Skądże, bo bezczynność jest największym błędem. Nieskończoność, podobnie jak doskonałość jest zarezerwowana dla Boga. Nie oznacza to jednak, że z racji tej mamy unikać również kontaktów ze Stwórcą. Skoro tylko on jest doskonały, to znaczy, że istnieje dla niedoskonałości.

Po śmiechu ich poznacie. Bo śmiać się czasem wypada, czasem potrzeba odpowiedniego dystansu do zjawisk stworzonych dla żartów. Bez nich nie ma powagi, tam gdzie waga największa. Zaburzenie tego prawidła utrudnia pracę Temidzie. Nic dziwnego, że wielu osobom na tym zależy.

Prawdziwe leczenie to umiejętność odkrycia lekarstwa w tym, co jest niezbędne do życia. Co to za sztuka wyleczyć kogoś opierając się na specyfikach pochodzenia sztucznego, które to przecież łatwo dostosować do konkretnych wymagań? Wyczynem jest wyciągnąć z tego, co konieczne pierwiastek pozwalający na osiągnięcie pełnej samowystarczalności w zmaganiu się z tym, co zaburza człowieczeństwo.

To reguła? Nie do końca, ale hipoteza, której nie można odrzucać. Skoro w dzisiejszych czasach dobro jest mylone świadomie ze złem, to w samej sferze zła tym bardziej może dochodzić do zaburzeń na skali intensywności zła. Gdy zaburzeniem jest odwrócenie to mamy do czynienia z logiką. O, Boże. Jaki logiczny świat? Tylko czy warto się z tego cieszyć?

Nie pragnijmy życia w całości wypełnionego szczęściem. Nie bądźmy zachłanni, bo przez swoją próżność nie dostrzeżemy smutku innych. Starajmy się o życie pełne rozmaitych uczuć, takie, w którym zawsze będziemy się odnajdywać. Bo skoro odnajdywanie się w życiu, które ma charakter społeczny, to odnajdywanie się wśród innych ludzi, to dla powodzenia tej "misji" trzeba mieć świadomość, że wszyscy szczęśliwi być nie mogą.

Ta moc wynika ze współuczestnictwa w całym ekosystemie. Drzewo pobiera energię słoneczną, wodę, dwutlenek węgla i wartości odżywcze z gleby, ale w zamian ofiarowuje owoce, dzięki którym inne gatunki egzystują. Wszystko to sprawia, że wznosi się ku niebu, przygotowuje do wiecznego życia ze Zbawicielem. Oczywiście, drzewa nie staną przed obliczem Stwórcy, bo są przecież do takiej egzystencji zmuszane. Co innego człowiek, który może się właśnie na roślinach wzorować. Szkoda, że zamiast tego wybiera "potęgę" innych zwierząt...

Po wpływem strachu też można tworzyć - dzieła te zrozumieją jedynie ci, którzy się boją odkryć prawdę o sobie. Prawdziwe uwolnienie to zaproszenie do tworzenia arcydzieł, produktów uniwersalnych, nieskrępowanych jakimikolwiek obawami o jutro. Dziś większa troska o dzień następny staje się kryterium wyboru między tworzeniem dla dowartościowania siebie i poniekąd uszczęśliwienia innych, a odzwierciedleniem rzeczywistości. Obyśmy szybko odkryli prawdę i skupiając się na tym co przyniosło wczoraj i zanim zabierze jutro, spłodzić coś niemającego, ale czekającego na przedrostek.

Wina zawsze po obu stronach. Nie chcemy w to wierzyć, ale niestety - fakty są inne. Czy myśl francuskiego pisarza może być uznana za koronny argument? Jak najbardziej. Gdyby tylko jedna strona była winna, tylko jedną kierowałyby emocje. Jedna ze stron zdolna byłaby do zachowania merytorycznego spokoju, a przez to nie tyle co do ugaszenia pożaru, co do przyzwolenia na wypalenie się użytego materiału. Tak, wina jest po obu stronach, czasem jest nią zwykłe zaniedbanie, czasem coś gorszego. By uniknąć przyznania się człowiek gra na emocjach, a one bardzo łatwo się palą. Spójrzmy tylko na szybkość mówienia.

Charakter, który każdy nas dostaje w spadku, nie po biologicznych, ale po rodzicach rodziny ludzkiej, to nie charakter, to egoizm - poczucie życia we Wszechświecie pozbawionym granic. Człowiek żyjąc w samotności dochodzi do przekonania, że może wszystko, że żadne bariery nie stoją na jego drodze. Dopiero stała obecność drugiego człowieka uświadamia mu prawdę, że granicę stanowi miłość do bliźniego.
Samotność może wielu rzeczy nauczyć: cierpliwości, radzenia sobie z bólem, ale nie pozbawi egoizmu, który zabija kontakty z ludźmi, a przez to oddala od Boga...
Tym drugim człowiekiem nie musi być konieczne partner. Dla niektórych ludzi Bóg przewidział inną misję niż tworzenie związku. W tej misji uwzględnił jednak innych ludzi...

Duża liczba słów odstrasza nie tylko zmarnowaniem czasu, ale i ryzykiem pogubienia się w jego gąszczu. Czasem warto jest samemu odkryć sens w oparciu o długi wywód, ale nierzadko taka umiejętność nie przydaje się w późniejszej egzystencji. Warto zatem skupiać się na tym, co najistotniejsze, pokazywać, że wielkie rzeczy nie potrzebują słownej oprawy.

Szlachetność, czy bezpieczeństwo? W kontekście tegoż przysłowia wydaje się to jednym z głównych dylematów ludzkości. Czy aby na pewno mamy do czynienia ze sprzecznością? Skądże, nie trzeba również szukać złotego środka między ufaniem wszystkim, a nieufaniem nikomu w przekonaniu wielu wyznaczanego przez dzielenie osób na tych godnych i niegodnych powierzania im tajemnic. Najbezpieczniej i najbardziej moralnie jest przekonać się, czy dana osoba dojrzała do tego, by obdarzyć ją zaufaniem. Najprościej sprawdzi się to wyznając sekret, który będzie jednocześnie naszym problemem i oczekując długotrwałego wsparcia. Wsparcia za które zapłacimy analogiczną troską. Potrzebna jednak szczerość. Kto się na nią zdecyduje ten ufa nam, a my jemu...
Tak, wiem, że jest ryzyko, ale ryzykować w takich sprawach to brzmi dumnie...

Niektóre wady to po prostu zintensyfikowane pozytywne cechy, np. dbałość o szczegóły. Posiadanie tego typu wad nieraz odpędza osoby z najbliższego otoczenia. Osamotniony człowiek jeszcze bardziej się w nich "zatraca" i tworzy lub odkrywa coś niesamowitego, czy też rozwija swe fenomenalne zdolności. Później obwieszczając swój talent światu staje się ulubieńcem całego, lub niemalże całego społeczeństwa. Samotność odchodzi? Chyba jednak nie, bo ludzie zbliżając się odkrywają wielką wadę...
Może czas zmienić definicję talentu, albo przyjąć, że samotni muszą pozostać samotnymi...

Znoszenie głupoty innych to prawdziwa sztuka. Trzeba bowiem wiedzieć jak zachować spokój gdy ktoś usiłuje popisywać się swym stanem wiedzy. Jak delikatnie dawać do zrozumienia, że nie ma racji, że powinien się zastanowić zanim coś powie, że winien zweryfikować to, o czym mówi z całkowitą pewnością. To normalne, że mądrością należy likwidować głupotę tego świata, ale kompletnie nielogicznym wydaje się fakt, iż mądrością jest już sama umiejętność tego robienia. Życiowa wiedza zdaje się tutaj stać z boku, ale to nie jest prawdą. Bo mądrość to nie tylko sama wiedza (w stricte znaczeniu), ale i wiedza jak ją stosować. I tym mądrość różni się od głupoty. Głupota rozwija się sama bez jakiejkolwiek pomocy.

Bóg nie istnieje po to, by ludzie się Go bali. Bóg istnieje po to, by ludzie się z Nim zaprzyjaźnili. Czasem jednak z własnej woli rezygnują z obecności przy nich największego przyjaciela. Wówczas powinni się bać, zamiast tego jednak ze strachu przed innymi ludźmi udają wielkie zażyłości. Człowiek jest taki nielogiczny w uczuciach. Chciałoby się powiedzieć, że to efekt przepełnienia miłością, ale jej tutaj kompletnie nie widać.

Z moich tekstów rzadko kiedy bije dobro ludzi, którzy niosą je bez względu na okoliczności. Rzadko kiedy wspominam o tych, którzy nieustannie poświęcają się dla innych. Do tego stopnia rzadko, że ta sentencja jest skierowana również do mnie.
Na Ziemi jest i piekło i niebo. Trwają one chwilę, ciągle zamieniają się miejscami, oczywiście patrząc na życie jednego człowieka. Jest to swoiste ułatwienie wyboru. Logiczne zorganizowane, prawda? Wystarczy tylko wiedzieć czego się chce i się przyłączyć.
Przy okazji chwała wszystkim emanującym bezinteresowną pomocą!

Tak, niedługo będzie o wiele gorzej. Nie trzeba studiować Księgi Objawienia, by to wiedzieć. Świat, w którym niewygodną prawdę zamiata się pod dywan, a ludziom wmawia, że jest porządek i bezpieczeństwo w pewnym momencie musi przestać normalnie funkcjonować. Obecny stan jest rajem w porównaniu do tego, co czeka nas za kilkadziesiąt, kilkanaście, a może i już kilka lat. Warto więc teraz zacząć działać, korzystać z dóbr, które się posiada i czynić dobro. Bo później nie będzie czasu, później będzie trzeba walczyć o przeżycie.

Udają, że zastanawiają się jaką wybrać grę, by jak najwięcej osób mogło zagrać i by każdy mógł zwyciężyć. Takiej gry jednak nie ma i oni doskonale to rozumieją. Przekonują więc, że tasowanie jest konieczne, bo skoro nie można dać wszystkim, to trzeba zawierzyć przypadkowi. W rzeczywistości jednak pragną pościerać karty do granic możliwości, potem je rozdać i anulować grę z przyczyn oczywistych. Wszystko byłoby do zaakceptowania gdyby nie to, że stawką w grze jest ludzkie życie, a zwlekanie z realizacją obietnic z obawy na to, że później nie będzie czego obiecać podbija tą stawkę z automatu. O kolejne istnienia ludzkie...

Rozważania o życiu mogą być podejmowane nawet bez jednostek, które usiłują za wszelką cenę nakierować nas na dany obszar interpretacji egzystencji. Przyjęcie tego, co nakazują nam inni jest dowodem, że to nie samo życie skłania do rozmyślań, a jedynie potrzeba dominacji, która niektórych popycha do funkcji duchowych przewodników. Czy naprawdę chcemy, by tak było? Czy chcemy, by autorytety miały władzę absolutną? Nie? To analizujmy co mówią i wytykajmy logiczne błędy, bo inaczej przyznajemy, że sami jako "nie-autorytety" nic nie znaczymy.

Miłe wspomnienia z dzieciństwa to dla wielu okres żniw. Czas kiedy coś się w końcu działo, gdy monotonię letnich zabaw przerywała praca towarzysząca człowiekowi od zarania dziejów. Nikt nie przejmował się zmęczeniem, wszyscy byli zadowoleni.To nie muszą być jedynie wspomnienia. Trwanie w sędziwym wieku nie musi opierać się na wracaniu do tego, co było. Wystarczy tylko przypomnieć sobie, że jest się gotowym do zbiorów, że plony życiowych doświadczeń dojrzały i teraz każdego dnia można piec pełnoziarnisty chleb dodający sił.

Gwiazdy, czyli nieosiągalne piękno, na które musimy patrzeć, marzyć i rozczarowywać się. Kwiaty, czyli piękno, które za chwilę zginie i nic nie można na to poradzić. Oczy dziecka, czyli piękno entuzjastycznego podejścia do życia, beztroski, która odejdzie w zapomnienie w ogniu intryg.
To niewątpliwie resztki raju. Dowód, że on naprawdę istniał.

Kultura to najlepszy środek przeciwbólowy. Działa natychmiastowo, ale tylko pod warunkiem, że zgłębimy się w naprawdę głębokim dziele - zanurkujemy w świecie doznań powalających uświadomić sobie, że cierpieć z godnością to prawdziwa sztuka. To cierpienia rodzą wszelki dorobek kulturalny. A tworzy go każdy, kto obcuje z danym dziełem, niezależnie od tego po której stronie stoi.
Kwadrans lektury jest zatem swoistym dowartościowaniem? I tak, i nie, bo cierpienie to żaden zaszczyt, ale umiejętność walki z każdym bólem to już prawdziwy wyczyn.

Bo życie to tak naprawdę przygotowanie do śmierci. Idealną egzystencją nie jest egzystencja zakładająca czerpanie z życia pełnymi garściami, czy odcięcie się od niewykorzystanych możliwości, ale taka w której człowiek poświęca odpowiednią ilość czasu na rozmyślanie o swoim odejściu. Odpowiednią - czyli jaką? O, w tym właśnie cała filozofia.

Każdy powinien czasem się pośmiać. Bez śmiechu nie da się żyć, śmiech uspokaja, likwiduje napięcie, zachęca do większej aktywności. Trzeba jednak mieć na uwadze, że to nie brak tlenu prowadzi np. do zapalenia płuc, tylko drobnoustroje. Z chorą duszą jest podobnie. Skoro to nie brak śmiechu prowadzi do choroby, to nie można opierając się jedynie na śmiechu leczyć np. depresji. Gdy mamy zapalenie płuc śmiech utrudnia tylko oddychanie, przedłuża czas rekonwalescencji, a poprawa humoru jest jedynie krótkotrwała.

Dostrzegasz przeszkody w swoim życiu? Nie, to znaczy, że nie myślisz. To bolesna prawda, którą łatwo można jednak przekształcić w prawdę godną człowieka. Nie chodzi o szukanie przeszkód na siłę, niejako ich sobie wymyślanie, tylko o dokładny przegląd własnego życia. Każdy bowiem ma coś, z czym może się zmierzyć. Uświadomienie sobie tego to pierwszy krok do samodzielnego myślenia.

Może na tym polega odwieczny problem ludzkości, nie tylko w kwestii wojny płci? Może wystarczy ofiarowywać innym to, co samemu się pragnie? To jest przecież logiczne, bo człowiek samemu sobie pewnych rzeczy dać nie może. Szkoda, że ta prawda dociera do większości z nas dopiero, gdy pojawia się konflikt oparty na nierówności dawanego w stosunku do otrzymywanego.

Chwile, gdy brakuje nam słowa są czymś normalnym. Warto się jednak zastanowić, czy ta "normalność" chwilę wcześniej nie była bardziej normalna. Przecież w głowie wszystko sobie ułożyliśmy, dobór słów był idealny, a gdy przychodzi co do czego, to... Może to znak, że tak naprawdę drugiemu człowiekowi chcemy oznajmić coś zupełnie innego?

Niepowodzenie może być sukcesem? Oczywiście, że tak. To poprzez niepowodzenia człowiek zdobywa najlepsze doświadczenie, poznaje błędy, których już nie popełni, bo przecież bolesne poznawanie jest najskuteczniejsze. Kluczowe pytanie brzmi: jak podnieść się po upadku? Przecież tak mocno boli każdy członek ciała... Nie zapominajmy, że działanie to najefektywniejszy środek przeciwbólowy.

Unikanie grzechu i staranie się czynienia dobra nie wystarczy by powoli zbliżać się do doskonałości. Kluczowe znaczenie ma świadomość, że nie można zakładać prostoty w zakresie prawideł samorozwoju. Nawet podczas godnego postępowania można upaść, zatracić się w przyjemnościach, które pocieszają po konfrontacji ze społecznym niezrozumieniem. Z kolei grzech może poniekąd podać nam rękę, oczywiście pod warunkiem, że podniesienie się będzie oparte na zaangażowaniu w zadośćuczynienie. Żyjmy zatem od grzechu do cnoty, od cnoty do grzechu pamiętając, by z biegiem czasu jednej rzeczy było coraz mniej. Z wielkim bagażem nie można się przecież prawdziwie wznieść...

Znajomość języków obcych może pomóc w znalezieniu pracy. Mało jednak kto pisze w CV: "znajomość języka uniwersalnego". A to chyba ważniejsze, niż zdolność do komunikowania się w przyziemnych sprawach z przedstawicielami innych narodów. Nie trzeba bowiem wielu lat nauki, by dogadać się w "podstawowych kwestiach". Nie szukajmy barier w okazywaniu miłości, bo ich po prostu nie ma.

To nie tylko policzek wymierzony tym, którzy grają w świecie role bezdusznych obserwatorów, widzów niekończącego się (w ich domyśle) fikcyjnego filmu. To również wyjście na światło dzienne prawdy, że humorem próbujemy wyprzeć każdy problem. Każdy, a zatem zarówno nasz, jak i innych.
To także wyraz miłości do ulubionych gatunków filmowych. Nie przepadamy za tragikomediami. Wolimy prostotę - jeden gatunek.
Jak więc chcemy dobrze żyć, skoro nawet z właściwą obserwacją mamy problemy?

Cieszmy się zatem z obecności tych, którzy się buntują. Nie uznawajmy ich za szaleńców, tylko przyjrzyjmy się argumentom, temu, czy można dostrzec w nich merytoryczne i uzasadnione do okoliczności fundamenty. Bez buntowników żyje się całkiem sympatycznie, ale łatwo zatracić się w tym, co jest szalenie sztuczne. Sztucznością jest brak prawa do buntu. Współcześnie może i nie blokuje on zmian, ale pozbawia ich, a raczej nas pewności, czy wynikają one z naturalnego prawa rozwoju, czy też wiążą się po prostu z mechanizmami rządzącymi systemem.

Najpierw wyjaśnijmy różnicę między walką z pokusami, a ucieczką od nich. Walka z pokusami to przebywanie wśród przedmiotów, lub okoliczności, które nas kuszą i jednoczesna próba w miarę normalnego funkcjonowania. Ucieczka, to po prostu ucieczka tam, gdzie na nasze zmysły nie będzie działać nic niemoralnego. Jak rozpoznać która pokusa wymaga danego działania? Niestety, ale to zadanie dla każdego z nas. Nie tylko dlatego, że rady bliskich, czy wielkich autorytetów tego świata są ze sobą całkiem sprzeczne, ale przede wszystkim dlatego, że praktyka czyni mistrza. Czasem trzeba dotknąć zła, by wiedzieć jak bardzo boli spotkanie z nim twarzą w twarz.

Jakakolwiek debata nie może być zwykłą wymianą argumentów, licytacją kto poda ich więcej. O każdym argumencie trzeba mówić, rozważać jego logiczność i siłę z jaką przedstawiane w nim poglądy oddziałują na nasze życie. Jeśli tego nie zrobimy, to argumenty odlatują, a wraz z nimi nie tylko to kto wygrał polemikę, ale sam fakt, że miała ona jakiś cel...

A kiedy jest ta odpowiednia chwila? Są to raczej chwile. Po pierwsze gdy jest nam bardzo źle, gdy po prostu nie chce się żyć. Pomagając innym uświadamiamy sobie, że jesteśmy światu potrzebni, że warto jednak pozostać na tej ziemi. Druga to skrajne przeciwieństwo, a konkretnie pełnia szczęśliwości, oczywiście - w skrajnie subiektywnym wymiarze. Owszem, pozornie wtedy jest pomagać nam najłatwiej, ale gdy się już to robi, to do człowieka dochodzi prawda, że warto trochę przytemperować swoją radość, odłożyć ją na potem, gdy nasza pomoc przyniesie wymierne efekty.

Nie bójmy się początków, bójmy się zakończeń. Przed podróżą zawsze bądźmy pewni, że meta nie tylko jest godna uwagi, ale w ogóle istnieje, lub może zaistnieć gdy podejmiemy wysiłek. Bez tego nie ma potrzeby wyruszać, bo gdy zorientujemy się, że nasze wysiłku były bezowocne nauczymy się z wygodą podchodzić do życia mówiąc: "chciałem, zmęczyłem się, ale nie wyszło"...

Świadomość, że są pewne rzeczy w tym nieustannie zmieniającym się świecie pociesza. Dobrze by było, by nie pocieszał jedynie fakt istnienia danego prawa, ale również to, kto je ustanowił. Nie powinniśmy mieć wątpliwości, że to Bóg jest autorem prawa zmiany. Stwórca pragnąc byśmy zmieniali się na lepsze nie blokuje tej możliwości, ale jednocześnie nie może ograniczyć jej jedynie do jednostek ludzkich. Bo człowiek może się zmienić tylko przez otoczenie, a więc i ono musi się zmieniać.

Postęp technologiczny jest ponoć domeną naszych czasów. Ma on ułatwiać życie, i rzeczywiście tak jest. Czasem jednak, nie mówię, że w tym konkretnym przypadku postęp tworzy dodatkowe bariery, których jeśli w jakiś sposób nie likwiduje, to przynajmniej łagodzi. Czy można wyłapać ten moment, i czy w tym momencie powinno powiedzieć się "Stop rozwojowi"? Na to pytanie nie ma odpowiedzi i nie ma czasu się nad nią zastanowić, bo przecież trzeba się rozwijać... Ale czy stanie w korku to rozwój?

Są dwa podstawowe rodzaje piękne. Jedno przemija, drugie nie. To pierwsze wydaje się bardziej atrakcyjne, bo by je podziwiać wystarczy znaleźć obiekt, który pojawia się samoistnie w pewnym miejscu i czasie. Coś jednak za coś, bo w pakiecie otrzymujemy od razu niebezpieczeństwo, które nie przemija. Warto więc się napracować i samemu stworzyć coś pięknego niż po prostu rwać "kwiaty", bo pozbywanie się przemijającego piękna zawsze jest bolesne.

Pamiętajmy, że ciepło też może być źródłem światła, bo wystarczy rozgrzać pewne rzeczy, by zaczęły świecić. Z kolei od źródła światła też można się ogrzać, pod warunkiem, że jest wystarczająco silne. Rodzice mogą się więc w pełni dopełniać. Wystarczy tylko znać "podstawowe prawa fizyki"...

Poczucie humoru w świetle tej sentencji zdaje się być najbardziej ludzką cechą na świecie. Nie ma więc co atakować tych, którzy z poczucia humoru uczynili swój główny atut, a może i nawet sposób na życie. Oni po prostu walczą o człowieczeństwo, udowadniają, że nie ma czegoś takiego jak sztuczna inteligencja. Inteligencja jest bowiem naturalnie ludzka, podobnie jak śmiech...

Bo inteligentny człowiek kończy to, co rozpoczął. Końcem błędu jest jego naprawa, a początkiem sam błąd. Międzyczas nie istnieje. Po prostu go nie ma, to, że niektórzy usiłują wcisnąć tam inteligencję świadczy tylko i ich niskim intelekcie, bo większy po prostu by się nie zmieścił...

Na szczęście woda wszystko pamięta, a skoro woda daje życie, to i organizmy żywe winny pamiętać. Niestety, ze względu na "obieg wody w przyrodzie" nie mamy zaufania do tego, co ulotne. A szkoda, bo przyjemniej jest dzięki temu moknąć w deszczu własnych łez...

Czas jaki poświęcają dla nas bliźni zdaje się być czymś naturalnym, nieodzownym elementem jakiejkolwiek aktywności. Może wydawać się, że nie warto za niego dziękować. Nic bardziej mylnego. Z racji iż czas jest bezcenny, podziękowania również nie powinny mieć końca. Materia jest przecież ograniczona. Logicznym jest, że łatwiej jest dostrzec to, co ma granice, ale myśląc o czasie patrzyć winno się na ich dawców. Oni są ograniczeni, oczywiście w znaczeniu bardzo dosłownym.

Boleśnie prawdziwe. Wiele osób deklaruje, że śmierć spowodowana obroną religijnego systemu etycznego to ich marzenie. Łatwo jest bowiem bronić swojej wiary przez chwilę, by już później być wyniesionym pod niebiosa. Nie mówię, że nie należy zatem umierać za religię, tylko pragnę zauważyć, że może nie być nam to dane. Być może Bóg przewidział dla nas co innego. Może pragnie byśmy poświęcali się dłużej, ale za to mniej intensywnie, niż też w krótkim czasie oddali najcenniejszą wartość.

Wciąż nie powołano odpowiedniego resortu w polskim (ani jakimkolwiek innym) rządzie. To chyba dobrze, bo politycy nie są chyba najlepszym wzorem jeśli chodzi o promowanie miłości. Ale nie tylko dlatego. Miłość sama w sobie jest władzą - całkowicie obezwładniła przypadek dając pewność, że człowiek dzięki niej sam decyduje o swoim życiu. W końcu wybrano ją większością głosów, absolutną większością.

Szczęśliwy jest zatem ten, kto potrafi zarazem zaplanować i wykonać całą misję polegającą na objawieniu światu piękna tkwiącego w ludzkich możliwościach. Oczywiście, podział też nie jest zły, ale pełne szczęście to zbliżenia się do Boga, który jest mistrzem we wszystkim i nie potrzebuje pomocników. Nie potrzebuje, a mimo to ich wybiera, a raczej pozwala, by sami siebie wybrali. Nieważne więc, czy wspólnie, czy samodzielnie, ważne, by swoją działalnością pokazywać, że człowiek to nie jest ewolucyjny przypadek.

Bo dziś wszystko opiera się na wierze. Wierzymy, że nie oszuka nas pracodawca, nie zawiodą przyjaciele i znajomi, że nie opuści rodzina jak będziemy w potrzebie. Wierzymy, że zażyta tabletka przeciwbólowa da nam ulgę, że kawałek papieru z wizerunkiem polskiego władcy zapewni materialne bezpieczeństwo. Niektóre z wymienionych "wiar" graniczą niemal z pewnością, ale wymóg 100% nie jest spełniony. W niektóre rzeczy nie warto wierzyć, w inne się powinno, bo utrata wiary jest tożsama z upadkiem do poziomu poniżej zera. Bo i przy depresji trzeba mieć wiarę, że się z niej wyjdzie.

Cegłą jest każdy nasz czyn, każde nasze słowo, a tak naprawdę każdy oddech. Produkcja dwutlenku węgla zdaje się być do tego stopnia naturalna, że waga tego czynu zdaje się być praktycznie niedostrzegalna, ale każdy nasz ruch wpływa na "człowieczy ekosystem" i dlatego nie powinien mieć działania destrukcyjnego. Zbyt dużo ludzi na Ziemi to katastrofa w sensie biologicznym, nie pozwólmy, by także w duchowym. Odkryjmy, że każdy nasz ruch waży tonę i może rozwalić dotychczasową budowę...

 

Dlaczego ludzie nie zgadzają się ze sobą? Bo każdy troszczy się tylko o własne interesy, a konsensus w powszechnym mniemaniu do tego nie prowadzi. A czemu ludzie "muszą" się troszczyć jedynie o siebie? Bo nie są wolni, ktoś zmusza ich do ciągłej walki o przeżycie. Identyfikacja tej postaci to pierwszy krok do zgody...

Przekonujesz innych, że byłeś ciężko chory i jednocześnie, że wszystko wróciło do stanu poprzedniego? To oszukujesz innych i siebie. Choroby są po to, by nas zmienić, a nie jedynie wyleczyć. Sposób leczenia nie ma wpływu na zmianę, tylko powód dla którego chcemy się leczyć...

Żadnej przeszkody nie można wyeliminować, żadnej nie da się obejść. Trzeba z tym żyć. Uwzględniać w planach, że coś może się nie udać. Nie wystarczy jedynie zmniejszyć swoich oczekiwań, trzeba też zachowywać stabilność w zakresie świadomości przeszkód. Każdy rodzaj traktować jako równorzędny. To klucz do nie zagubienia się po drodze życia.

Bo dzięki temu, czuje się, że żyje, że nie jest się pustym w środku. Nieumiejętność rozpłakania się może oczywiście wynikać z życiowych doświadczeń, ale nawet one uczą, że płacz jest formą odpoczynku aktywnego. Marnujemy wiele energii na to, by wyszło z nas, to co boli. Wyczerpanie to coś naturalnego, a natura jest czasem rozkoszą...

To obecnie wartości tak rzadkie jak złoto. Owszem, radość z posiadania tegoż kruszcu wynika przede wszystkim z pieniędzy, które możemy za nie dostać, ale pozłacana biżuteria kusi i kobiety i mężczyzn. Jest bowiem utożsamiana z prestiżem. Niech cnoty wciąż pozostaną prestiżowe, niech nie trafią nigdy na rynek naszych uczuć i emocji...

Mądrość to świadomość granic swoich możliwości  zakresie działania w konkretnej materii. To też świadomość, że nawet w ramach tych granic można dokonać czegoś, co wzbudza strach lub podziw. Głupota to przekonanie o braku ograniczeń. Rozprzestrzenia się tak bardzo, że nie widać, by działała. Wszystko wydaje się martwe. Analogia do wirusów?

Każdy z nas ma swój raj i bardzo często zaprasza do niego innych. Niemal zawsze oczekujemy, że innych będzie upajać to samo, co nas. Gdy jest inaczej zarzucamy brak gustu, a przecież każdy ma swój sposób na szczęście. Oczywiście, sposoby te muszą być podobne jeśli chodzi o fundamenty, ale już cała aranżacja jest w naszej gestii. I mamy prawo ją okazywać nawet gdy nie jesteśmy u siebie...

Małżeństwo, które nie musi mierzyć się z problemami umiera. To coś normalnego. Małżeństwo, w którym nie ma problemów tak naprawdę nie zasługuje na miano małżeństwa. Związek dwóch ludzi to ciągłe dopasowywanie się, co już wywołuje trudności. Jeśli dopasowywania nie ma to znaczy, że ktoś poszedł na łatwiznę i ożenił się z samym sobą i zamiast spiętrzania problemów (co jest najpiękniejsze) redukuje je do minimum.

Prawo wymaga od nas właściwego postępowania pod groźbą sankcji. Reguluje zatem nasze życie przy pomocy przemocy. Podobnie "działa" przyzwoitość, która na innych wymusza dostosowanie się pod groźbą kar za odstawanie od reszty. Szkoda, że te dwie formy przemocy nie współdziałając ze sobą nie kumulują się spiętrzając przy tym wyrzuty sumienia. No, cóż. Musi więc chyba istnieć świat bezprawia i nieporządku...

To nie chodzi tylko o to, że większość nie zawsze ma rację. Kluczem jest nieumiejętność wytłumaczenia mniejszości dlaczego musi zaakceptować zdanie pozostałych. Bez szacunku żadna demokracja nie przetrwa. Zamiast łagodnej perswazji pojawi się przymus siłowy. Może referendum z pytaniem: "Czy jesteś gotowy na szacunek w demokracji?" coś by zmieniło?

Bóg nie lubi hałasu. Przecież to nie On go stworzył. By w pełni odkryć Boże słowa w sobie trzeba się wyciszyć, usłyszeć bicie własnego serca, a zatem uświadomić sobie jaki jest największy dar, jaki od Stwórcy otrzymaliśmy. Tak, bo w biciu tkwi odpowiedź czego szukać, a czego trzeba unikać...

Ucząc się historii możemy dojść do wniosku, że przeszłość wypełniały tylko fascynujące momenty, że nie było żadnych pustych przestrzeni. Nic bardziej mylnego, ciszy było sporo, podobnie jak dziś. I dlatego nie uważajmy, że przeszłość ma prawo stać nad teraźniejszością. Skupmy się na chwilach ciszy, bo to dowód stagnacji, samotności, a w nich przecież tkwi odpowiedź dlaczego jesteśmy tu i teraz, powód dla którego zaczyna się działać, chce się zmienić świat.

Na szacunek trzeba zawsze znaleźć czas. Trzeba odnaleźć czas również na szacunek dla czasu. Nie można bagatelizować nawet sekundy, bo od niej zaczyna się każdy dłuższy okres. A z racji, iż każdy okres ma taką samą wartość musimy siebie non stop pilnować. Nie można sobie pozwolić nawet na chwilę oddechu. Odpoczynek fizyczny nie zwalnia od pracy dla bliźnich, którzy są tuż obok i nie ma w tym przypadku jakichkolwiek przerw.

Głową nie można się rozpychać, bo korzystanie z niej jest jednoznaczne z uświadomieniem sobie, że ciągłe ruchy i tak nie zwiększą obszaru obecności najważniejszego członka ciała. Ręce dostaliśmy więc po to, by kierowała nimi głowa. By mogła pokazywać co potrafi. Kto chce odwrócić zależność?

Mamy się zatem solidaryzować ze swoim przeciwnikiem? Tak, postawmy się na jego miejscu, a odkryjemy jego sposób myślenia, zrozumiemy jaki będzie jego kolejny ruch. Pokusa, by zadać mocny cios, który nie pozwoli wstać jest wielka, ale pamiętajmy, że ryzyko, że nasz przeciwnik wstanie jest ogromne, a zadany ból czyni tylko bardziej nieprzewidywalnym.

Czasem niewiedza jest słodka. Brzmi to naiwnie i zarazem brutalnie, ale czasem lepiej nie być świadomym pewnych rzeczy, choć świadomość powinna stanowić tutaj powód do dumy. Pozostaje jednak pytanie: czy ktoś jest gotowy na posiadanie tak wielkiej mocy, że można być z niej dumnym?

Gdyby ludzie samolubni kochali siebie, to wiedzieliby, że dobre samopoczucie jest nierozerwalnie związane z poprawnymi relacjami z innymi ludźmi, które buduje się choćby na okruchach miłości. Bycie samolubnym jest zatem niekochaniem czegokolwiek, tylko koncentrowaniem się na substytutach miłości, a konkretnie sprawdzaniem jakie działania wywierają na człowieka. A że żadne dostrzegalne, to człowiek kontynuuje drogę donikąd...

Za kilkaset lat posiadając dzisiejszy zasób słownictwa nie będzie można się z nikim dogadać. Będzie jednak można się nauczyć porozumienia, bo myśli zostają te same. Pod warunkiem, oczywiście, że pozostaną zdroworozsądkowe...

Życie opiera się na transakcjach wymiennych. To niby logiczne, ale wciąż więcej czasu spędzamy na zastanawianiu się co od tego świata winniśmy otrzymać, a nie co sami mu ofiarowujemy. W pewnym momencie przyjdzie czas przebudzenia. Czy jednak nie będzie za późno? Czy zawsze da się coś zrobić z ogromną "kwotą na minusie"?

Uczucie zazdrości jest całkowicie naturalne. Człowiek opiera swą działalność w dużej mierze na naśladownictwie, a zatem uczucie zazdrości winno mu towarzyszyć i powinien z nim walczyć. Jeśli ktoś nie czuje zazdrości to znaczy, że idzie na łatwiznę działając jedynie dla siebie...

Jest wiele kryteriów pozwalających na rozpoznanie przyjaciela. Najpiękniejsze jest to, że wystarczy nam jeden dowód, nie trzeba szukać więcej, by mieć pewność, że ma się obok prawdziwy cud. Tak, bo dziś przyjaźń jest cudem. Gdy myślenie może z nas bezproblemowo wyjść to znak, że nadeszła idylla.

Po czym poznać, że zachowuje się czystość rozumianą najszerzej jak się tylko da? Po tym, że wstydzimy się pewnych rzeczy, że nie chcemy iść na całość, że wolimy zadowolić się tym co mamy, że nie pokazujemy ludziom poprzeczki, którą niedawno przeskoczyliśmy. Każda cecha ma swoich braci, którzy zawsze trzymają się razem. Robią to dla nas, bo całą gromadkę łatwiej dostrzec...

Łzy przyjemnie chłodzą twarz dając tym samym szansę na ustabilizowanie psychiczne. Nierzadko gdy już wysychają przychodzi nam do głowy coś optymistycznego, coś, co daje nadzieję. W łzach kryje się więc wielka tajemnica uspokojenia. Czy warto jednak ją poznawać?

Jak to możliwe, że wystarczy poznać prawo, by nim manipulować. Nie łudźmy się, że wina leży po stronie jego zawiłości, bo nie tylko skomplikowane przepisy ułatwiają nam uniknięcie odpowiedzialności w wymiarze widzialnym i zbyt mierzalnym. To wynik samej natury prawa stanowionego. Zintegrowanie go z moralnym poprzez skopiowanie także nie rozwiąże problemu - będzie łatwiej uciec od wyrzutów sumienia. Trzeba umiejętnie łączyć jedno z drugim. Politykom brakuje jednak odwagi...

Czym wobec tego zajmuje się świat? Tak, on tylko wysłuchuje naszych życzeń, by potem z ogromną satysfakcją i tak zrobić po swojemu. A może powinniśmy zrobić na złość i nic sobie nie życzyć? Nie, lepiej życzenia głęboko skrywać tworząc swój własny, prywatny świat i stawiając go na równi z rzeczywistym...

Wszyscy skupiają się na szukaniu odpowiedzi. A przecież to od postawienia właściwego pytania zależy wszystko. Pytanie musi być twórcze, musi uwzględniać związki przyczynowo-skutkowe i wskazywać kierunek gdzie znaleźć na nie odpowiedź. Złe pytanie to pytania zawierające w sobie przynajmniej ziarno odpowiedzi, to pytania wymyślane w pośpiechu, wymagające natychmiastowej reakcji. A naprawdę jest niewiele pytań na które można od razu odpowiedzieć...

Tkwimy w okolicznościach. Jesteśmy ich niewolnikami. Najgorsze jest to, że nie zdajemy sobie sprawy, że podmioty naszego szczęścia mogą nie mieć bezwzględnego charakteru.
Jak się uwolnić? Przejść na to, co proste i niezmienne...

Strach na ogół zachęca do aktywności, świetnie mobilizuje. Nieraz jednak działa całkowicie odwrotnie. Czasem ze względu obawy o własne interesy zachowujemy się biernie, innym razem całkowicie zaskoczeni, że nie potrafimy się ruszyć (w symbolicznym sensie). No, przecież coś może się nie udać i dlatego lepiej nie w ogóle nie startować - ile razy tak tłumaczymy swoje zachowanie? Sceptycyzm czasem ratuje życie, innym razem wkomponowuje się w modowe trendy...

Krzywdy wybaczmy z łatwością, bo przecież gdy ktoś już nas raz skrzywdzi to wzajemne relacje zmieniają się do tego stopnia, że wiemy czego się po sobie spodziewać i umiemy się dostosować celem zapewniania odpowiedniego współżycia. Nie potrafimy się jednak zmienić tak, by przejąć zalety drugiej strony. Na ogół dlatego, że nasze własne zajmują już sporo miejsca. Tylko ich nie dostrzegamy...

Skarb jest skarbem jedynie wówczas gdy zdobyty został w odpowiednich okolicznościach. Wartość bezwzględna danej rzeczy nie zawsze jest priorytetem. Obyśmy potrafili zawsze zidentyfikować kiedy tak nie jest. A to przecież szalenie proste. Liczy się konieczność (lub jej brak) umywania rąk.

Bo ten, kto chce płynąć musi podążać wraz z nurtem. Nurt jest wyjątkowo lekki. Każdy kto chce się na niego załapie. Łatwo jest być sławnym. To, że wielu osobom się tak nie udaje oznacza, że oferują społeczeństwu coś naprawdę ciężkiego. Coś co jest stabilne, a zatem nie przepłynie tuż obok.

Motywacja, motywacja i jeszcze raz motywacja. To na niej powinniśmy się skupiać, a nie chwalić się samym czynem. Przecież na świecie tyle się dzieje, nieustannie ludzie podejmują aktywność. Czemu więc nasze czyny mają być lepsze? Nie mają. Właśnie na tym polega motywacja.

Choroba ma nie tylko dodawać sił w walce z przeciwnościami losu, przypominać, że wokół nas jest pełno cierpiących, którzy wymagają wsparcia. Ma również być czasem odpoczynku fizycznego i rozwoju umysłowego na który ciągle brakuje czasu. Pamiętajmy, że umysł zawsze podnosi ciało. Trzeba go wspomagać.

Gdy człowiek jest zakochany zupełnie inaczej patrzy na świat, całkowicie inaczej pojmuje potrzeby. Wszędzie odnajduje szansę na samorealizację, a przyziemność spada na Ziemię. Zakochanie trwa na ogół niestety bardzo krótko. Może czas to zmienić? Może to jedyny sposób na zmianę tego świata?

Muzyka wycisza, relaksuje, ale również pobudza i wyostrza zmysły. Każdemu pomaga rozwinąć swoją osobowość i odnaleźć się w zarówno sprzyjających, jak i niesprzyjających okolicznościach. Każdy znajdzie swój ulubiony gatunek, a miłość do sztyki pozwoli mu zaakceptować odmienne zwyczaje. Czemu słuchanie muzyki nie jest przymusem?

Tak prosto można rozpoznać dyktaturę. Tak prosto jak może się w nią przeistoczyć demokracja. Kto jednak lepiej jest w stanie ją identyfikować? Ten jeden jedyny, czy wszyscy poza nim? Oczekiwanie na odpowiedź wciąż się przedłuża a dyktatura rozwija...

Czasem wina leży naprawdę po naszej stronie. Opanowanie może być kluczem do dodatkowej energii, która zostanie w końcu ukierunkowana, przyjmie wymierne kształty. Czyżbyśmy naprawdę nie chcieli nic w życiu osiągnąć?

Doskonale wiemy, że długie tłumaczenia bez wyraźnie określonego kierunku nie przybliżają nas do prawdy. Są one za to papką dla umysłu, który po pewnym czasie przestaje przyjmować cokolwiek inne. Ale nawet wyznanie pełnej prawdy poprzedzone długim łagodzącym wstępem nie ma sensu. Człowiek jest już wystarczająco wymęczony. Po co przedłużać dojście do czegoś naprawdę łagodzącego...

Podejście do polityki socjalnej nigdy nie będzie właściwe jeśli nie zrozumie się pewnych faktów. Pierwszy z nich mówi, że bieda to coś więcej niż stan posiadania, to samo przeświadczenie o tym, że jest się ubogim. Drugi, że wyjście z biedy to proces, a nie jeden krok. Gdy połączy się te dwie rzeczy, to z łatwością odkryje się, że samemu jest się biednym i skoro trzeba z tego wyjść, to przy okazji można pomóc innym...

Zwiększanie natężenia jest czasem jedynym sposobem na rozwiązanie problemu. Nieraz konieczne jest jego wyolbrzymienie, by ktoś się nim zajął. Niestety, gdy już jedną rzecz raz się wyolbrzymiło, to trzeba kontynuować ten trend. To znaczy - nie trzeba, ale niektórym zależy, by efekt jojo było kojarzony jedynie z odchudzeniem...

Nie chodzi tu przekonanie kogokolwiek, że współczucie innym, czy wyrzuty sumienia są czymś niewłaściwym, ale o to, że fiksacja wokół nich może odwieść od człowieczego celu. Uczucia tego typu winny ewoluować w czyn, a nie stawać się usprawiedliwieniem dla bierności. Bo nie ma nic gorszego niż uzasadnianie bierności z wykorzystaniem typowo ludzkich emocji...

Kiedy nowe cierpienie wypiera to stare wiemy już na pewno, że zmarnowaliśmy aż tyle energii na imaginację. Może więc nie warto cierpieć w samotności. Tak, bo w samotności najczęściej rodzi się imaginacja...

Tak i dlatego tak trudno jest przejść z jednej strony na drugą, a przechodzić trzeba, nawet gdy znajdujemy się pozornie po tej właściwszej, czyli przesiąkniętą wiedzą stronie. Nierzadko trzeba coś zignorować, by zebrać siły na kolejne walki. Niestety, ale bierność w obserwacji tego świata przyjmowana w zbyt dużych dawkach gwarantuje porażkę nie tylko w bitwie, ale i wojnie.

Każdy czasem lubi patrzeć jak ktoś lub coś pajacuje. Warto chyba jednak przynajmniej raz na jakiś czas skupić się na czymś stabilnym, a ponieważ każda "materia" cechuje się mniejszą lub większą niestabilnością, to lepiej choć przez chwilę otaczać się wszystkim, co niematerialne. Oby ta chwila trwała jak najdłużej!

Śmiech jest zdrowiem pod warunkiem, że to zdrowie go inicjuje. A, że zdrowie i troska o nie jest rzeczą szalenie poważną, to priorytet winno mieć odpowiednie dawkowanie. Ulotka się nie kończy - człowiek nigdy jej nie przeczyta. I choć może wydawać się to komiczne, to jest to jedna z najpoważniejszych rzeczy na świecie...

Na samej naturalności jeszcze nikt nigdy dobrze nie wyszedł. Potrzeba czegoś, co ukierunkuje poprawnie tworzące się łańcuchy pokarmowe, a może tak naprawdę znajdzie ich najsłabsze ogniwa i pozwoli na całkowitą destrukcję. To konieczne, by samo poczucie dominacji do niej nie doprowadziło...

Zadowolenie z własnych osiągnięć może doprowadzić do czegoś więcej niż spoczęcia na laurach. Może doprowadzić do kreacji wielkiego dzieła, znaleźć odpowiedzi na frapujące pytania. To swoiste ugruntowanie spoczynku na laurach nie tylko siebie, ale i innych. Pamiętajmy zatem, że samozadowolenie może zniszczyć nie tylko nasze, ale i życie innych, bo zawsze iluzją jest sformułowanie ostatecznych odpowiedzi na największe życiowe pytania.

Mówią, że idzie globalne ochłodzenie. Może mają rację, może już niebawem ziemia stanie się naprawdę płaska i coś takiego jak biegun przestanie istnieć. Tylko co będzie wówczas wyznacznikiem naszych marzeń. A może lepiej podziękować za takie marzenia?

Na szczęście mało kto z nas posiada zdolności parapsychiczne. Mało kto wierzy, że w ogóle one istnieją. Jakie to dziwne, że wiara w coś po troszę demonicznego może przybliżyć nas do boskości rozumianej jako bezinteresowna troska o drugiego człowieka...

Pianka to znak, że coś się dzieje, że coś będzie przyciągało nasz wzrok. No i słusznie. To swoisty deser. Bo wolimy takie emocje od bezsensownego istnienia opartego na przedłużaniu w nieskończoność tej samej przyjemności. Ważne, by nie kryć się ze swoimi preferencjami...

Nie zawsze wykorzystywanie tego, co ofiarowała natura zgodnie z przeznaczeniem się opłaca, ale chyba w tym przypadku i owszem. Warto posłuchać tego co mówią inni - pewne rzeczy połączyć, inne wyeliminować. Odkryć, że większość naszych słów to puste słowa. Niech wychodzi z nas tylko to, co ma wartość.

Bo dzięki ofiarom istnieje coś takiego jak wspólnota. Zaczęło się od idei, która była niszczona. Potem się odradzała i tak dalej. Nie zapominajmy o tym dzieląc niesprawiedliwie wspólnotowe korzyści...

To nie jest coś nieodpowiedniego uśmiechać się po tym jak wiele się wycierpiało. Nie można bowiem tego uśmiechu utożsamiać jedynie z płytką radością, że ból się skończył. Ten uśmiech to dowód, że nadzieja tak naprawdę nie umiera nigdy.

To niby dwie skrajności, a świat uczy, żeby szukać kompromisów. Trzeba jednak uwierzyć w to, że jakakolwiek z tych skrajności będzie lepsza niż kompromis. Bo cud to zawsze jest coś z granicy, którą trzeba przekroczyć, by dostrzec lub odrzucić.

Chodzi o zrozumienie swoich możliwości i ograniczeń. Realne określenie, co można zrobić teraz, dokładnie w tej chwili. To właśnie jest ludzka godność. Niegodne jest natomiast wyolbrzymiane swoich umiejętności, czy poddawanie się gdy jest szansa zawalczyć.

Nasza życiowa podróż trwa nieustannie. Nie oznacza to jednak, że mamy nie zwracać uwagi na to gdzie się obecnie znajdujemy. W końcu musimy określać obecną pozycję, by ustalać jaka jest docelowa, a co więcej mieć szacunek dla czasu, który ciągle nam coś uświadamia.

Nikt nie może zatem powiedzieć, że jest w pełni autorem. Bo autor jest tylko jeden. My tylko kopiujemy. Czy z kopiowania można jednak uczynić sztukę? Oczywiście, że tak. Musimy tylko wiedzieć co warto naśladować...

Dużo kłótni dookoła nas. Dużo niezgody, która zdaje się mieć władzę absolutną i nic nie wskazuje, by kiedykolwiek ustąpiła. Gdyby nie niewola każdy spór mógłby z łatwością się rozwiązać, bo nie byłoby strachu przed konsekwencjami wygłaszania własnych opinii, przedstawiania własnych argumentów.

Nie idzie z zadartym nosem, nie patrzy też pod nogi, by się nie przewrócić. Patrzy na to, co obok. Bo wie, że tam jest prawdziwy cel jego działalności...

Wszystko, co robimy możemy robić dla siebie lub  dla innych.  Uśmiechajmy się nie tylko dla siebie, bo zakochanie się w uśmiechu jest tożsame ze zdobyciem przyjaciela. Bo to od niego w końcu oczekujemy uśmiechu, pocieszenia, gdy jesteśmy smutni...

To tłumaczy nie tylko tych, w szczególności młodych ludzi, poszukujących ryzykownych doznań, ale i każdego, kto choć raz postępował irracjonalnie. Mogą to mówić nawet największe autorytety, wskazywać co jest dobre, a co złe, czego należy unikać, a za czym podążać, ale to są tylko słowa. A słowa nigdy nie dorównają obrazom...

Choć to szczęście jest bez wątpienia nadzieją życia, to należy dbać o odpowiednią jego manifestację. Tylko w ten sposób osiągniemy szczęście, bo szczęście niejedno ma imię. Ma tylko jeden wspólny mianownik - satysfakcję z życia.

W życiu powinno być miejsce na wszystko - i na dobrowolne wyrzeczenia, i na modlitwy i twórcze cierpienie. Niekiedy trzeba jednak wybrać co bardziej nas ubogaci, co przybliży do doskonałości. Najtrudniej wybiera się w czasach spokoju, najłatwiej w okresie ostatecznym. W jakich czasach się znajdujemy? W jakich chcielibyśmy być?

Wszelkim naturalnym kataklizmom można nadawać głębszy sens. Zanim jednak zaczniemy to robić warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy będziemy do tej prawdziwej istoty się stosować. Brak pewności co do słuszności naszego wywodu nie może być bowiem usprawiedliwieniem dla ewentualnej bierności. Nie możemy grymasić gdy coś dookoła nas się trzęsie.

Wolność na ogół jest tożsama z przyznawaniem niezliczonej liczby praw. To wszystko się zgadza pod warunkiem, że nałoży się na siebie jeden duży obowiązek. Umiejętność samoograniczania dopełnia pojęcie wolności, a to dlatego, że człowiek uwalnia z siebie nadzorcę. W końcu wychodzi on z klatki tworzonej przez wszelakiej maści potrzeby.

Świat z natury jest zły, bo to co naturalne nijak ma się do człowieczeństwa. Człowiek jednak nie tylko próbuje się zbliżyć do natury niemalże szaleńczo podążając za tym, co ekologiczne (tylko z nazwy), ale również wychodząc na wyższy, można by rzecz cyfrowy poziom. I choć na ogół wartości skrajne łącząc się, wyrównują tworząc średnią, to nie ma się z czego cieszyć. Dotyczy to bowiem tylko wartości mierzalnych, a wyrównywanie do średniej niszczy połowę społeczeństwa.

Nasze powodzenie życiowe zależy od osób, które napotkamy w swoim życiu. Nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości, ale warto wiedzieć, że powodzenie wszystkiego, co komiczne zależy od stopnia durnowatości społeczeństwa. Są sukcesy z których nie trzeba się więc cieszyć...

Do pewnego momentu nasze myślenie może opierać się na ogólnych ideach. Kiedy jednak przychodzi czas realizacji zamierzeń musimy zbudować konkretny plan. Trudności z pogodzeniem konkretów z istotą całego przedsięwzięcia, a zatem bardzo ciężka praca skłania nas do przyklaśnięcia założeniu, że wystarczy marzyć, by marzenia się spełniły. Tak się jednak nie dzieje. Bo zanim zaczniemy działać, trzeba myśleć o konkretach. A za brak konkretyzacji i trudność w pogodzeniu się z brakiem wymarzonej utopii możemy winić tylko siebie...

Z medycznego punktu widzenia niemożliwe jest, by człowiek sam z siebie "rozsadził się" pożywieniem. W pewnym momencie bowiem mózg blokuje możliwość przyswajania dodatkowego pokarmu. Niestety, ale nie blokuje przyswajania dodatkowej ilości pychy. Może dlatego, że spożywanie pokarmów to potrzeba fizjologiczna - bez tego nie można żyć. A pycha to wolny wybór...

bottom of page